Jarosław G. (nazwisko do wiadomości redakcji), 24.11.2016

Od czasów młodości zawsze w jakiś sposób pociągały mnie tematy umysłu, OOBE (Out Of Body Experiences), literatura o życiu po śmierci, itp. Nie było to głębokie czy też mocne zafascynowanie, i po zaspokojeniu ciekawości za pomocą lektury kilku książek, następowały okresy zanurzenia w życie codzienne. Co jakiś czas powracałem jednak do tego typu tematyki. Zawsze gdzieś tam podświadomie czułem, w przeciwieństwie do znajomych z mojego otoczenia, że te aspekty rzeczywistości są do mnie „przyklejone”.

Po dość długiej przerwie z jakichś powodów ponownie wezbrała we mnie wewnętrzna chęć zaspokojenia nieokreślonego niedosytu i tym samym na szperanie w pokrewnych tematach. Teraz, w dobie internetu zobaczyłem nagle multum dostępnych informacji w tego rodzaju kategoriach i zaczęło się surfowanie w tym oceanie wiedzy.

Tak skacząc ze strony na stronę, trafiłem na tematykę adwajty, filmiki z satsangów różnych mistrzów. Zainteresowało mnie to mocno. O dziwo, odkryłem, że takie spotkania odbywają się nawet w naszym kraju. Skuszony ciekawością trafiłem nad Bałtykiem na satsang polskiej nauczycielki.

Nitya już na pierwszym satsangu pomogła mi zdać sobie sprawę z tego, czego nigdy jakoś nie dostrzegamy. Pomogła mi zobaczyć, z jakiego punktu, miejsca tak naprawdę postrzegamy ten świat. I nie tylko świat, ale i siebie samych, a nawet swoje własne emocje, myśli i umysł. Nastąpiło subtelne uświadomienie, że na co dzień niekoniecznie poprawnie interpretujemy to, czego doświadczamy, a nawet to, czym jesteśmy.


Miałem nadzieję, że tym razem nie odpuszczę i nie zbagatelizuję nowej wiedzy. Że nie zanurkuję, jak poprzednio w codzienność, zachłystując się tylko okresowym powrotem do ciekawej tematyki. Z pomocą w wytrwaniu przyszedł któryś z kolejnych satsangów.
Podczas kilkudniowego spotkania w górach jednego poranka nastąpiło niespodziewane przełączenie się na kilka chwil mojej percepcji. Było to zaskakujące doświadczenie klarownego widzenia, słyszenia i odczuwania otoczenia. Jednocześnie czuło się rodzaj połączenia, jedności z całością przyrody, powietrzem, ptakami i śpiewem, które wypełniały całą dolinę. Poczucie odległości zniknęło, a zastąpiła je świadomość więzi i połączenia. W tle towarzyszyło temu uczucie niezwykłego spokoju, lekkości i bezwymiarowości, jakby mojej osobistej nielokalności. Doświadczenie to po chwili odeszło, zostawiając jednak niezatarty ślad w pamięci, jednocześnie delikatnie wzbogacając świadomość połączenia wszystkiego ze wszystkim i mojej z tym pełnej integracji.

Odkąd zacząłem bywać na satsangach, zauważyłem, iż w tło mojego codziennego życia wszedł większy spokój. Czasem jest płytszy, czasem bardziej odczuwalny, ale w jakimś stopniu zaczął mi towarzyszyć w miarę nieprzerwanie. Codzienność już nie wydaje mi się tak stresująca, denerwująca jak kiedyś. Przepływ emocji jest płytszy, mniej dokuczliwy. Emocje nie wyniszczają już mnie wewnętrznie, tak jak to potrafiły robić wcześniej, co przysparzało mi sporo dyskomfortu i cierpienia. Nie odeszły całkiem, ale ich poziom obniżył się zauważalnie. Zmieniły się też moje reakcje w stosunku do otoczenia. Poprzednio każda krytyka dotykała mnie głęboko. Lęk przed niewiadomą życia był permanentnie obecny i frustrujący. Byłem już tak do niego przyzwyczajony, że uważałem go za normalność. Był niby na niskim poziomie, ale jakby zagnieżdżony w każdej komórce ciała, gotowy do podniesienia się z najbłahszego powodu. Wcześniej tak naprawdę nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, myśląc, że to po prostu taka moja osobowość, taki charakter i tyle. Obecnie wszystko nieco złagodniało, przytępiło się i jest większy spokój, większa odporność na niespodziewane sytuacje. Co ciekawe, zostało to też zauważone przez otoczenie. Sygnały, jakie mi dają znajomi, wyraźnie mi to potwierdzają. Zaciekawia ich moje opanowanie w różnych sytuacjach.

Jeżeli w jakiś sposób, choćby tylko sobie wiadomy, czujemy, że czegoś ciągle szukamy, że nie potrafimy odnaleźć nieokreślonego wewnętrznego zaspokojenia, warto zainteresować się niedualnością i jej spojrzeniem na świat, warto spróbować przygody z satsangiem, powrotu do siebie, swojego wewnętrznego spokoju, i do głębszego z czasem, wewnętrznego odpoczynku.